Koniec znanego świata

Zamiast zawierzać Polskę Jezusowi czy Matce Boskiej, zawierzmy ją Covidowi, którego już zdążyliśmy poznać i z którym jesteśmy oswojeni. Jest bardziej przewidywalny, a do tego nie można go obrazić słowem ani czynem, choć wszyscy mu źle życzą. Byłoby to działanie pragmatyczne, którego tak bardzo od roku nam brakuje. 

Covid story

Zastanawiając się nad okrągłym roczkiem, który stuknie Covidowi w Polsce 11 marca, jako że właśnie wtedy wprowadzono pierwsze ograniczenia, posłałem do znajomych ponad sto smsów z prośbą o krótkie, lapidarne i emocjonalne wrażenie, z którym sprzęga się impuls odbiorcy po roku lockdownów i tarcz. Odpowiedziało około 25 procent zapytanych. 

Świat może być lub nawet jest takim jakim go nazywamy. SARS, wokół niego w przestrzeni publicznej nie ubywa pytań „dlaczego?”. Nie wiemy, dlaczego się pojawił, nie rozmawiamy, dlaczego podjęte zostały decyzje strategiczne. Dalece skryte są informacje statystyczne. W tajemnicy schowane są wyniki analiz. Pewne są tylko emocje i koszty. Góruje zażenowanie. Znajomi widzą otoczenie społeczne i siebie, w zarazie, poglądami opisanymi słowy, które spotkali w internecie. Media budują informacje i zrozumienie. Przeważa żal, bezsilność, wściekłość, tęsknota za przeszłością i strach przed przyszłością oraz obawa o siebie i o bliskich. Znamienne, że nie było ani jednej wypowiedzi o propozycji, pomyśle, wizji, idei budowy naszej gospodarki i kraju w okresie trwania pandemii i zmian, które ona wymusi w przyszłości, po opanowaniu wirusa. Zatem recenzja, TAK. Decyzja, Nie. Emocje, Tak. Delegacja, Nie. Nikt nie odniósł się do sprawy pandemii w formie klasycznej, zarządczej, jako sekwencję problemów: KTO? CO? JAK? KIEDY? ZA ILE? Czy wiecie DLACZEGO? Warto jednak wymieszać pozyskane myśli z moimi naskórkowymi impresjami. Gadających głów jest wiele a skalpów za mądrości nikt nie zbiera, bo w Polsce rządzi się bez odpowiedzialności.        

Przebiegunowanie świata i zmiany właścicielskie będą trwały. Do czasu ustanowienia nowego porządku, nowego ładu, troska o bezpieczeństwo i o dobro ludzkości przesłaniać będzie fakt wypychania ze społeczeństwa ludzi niezależnych po to, by większość wypracowała w sobie postawy bierności i zapatrzenia w pomocną rolę państwa. Żenada, smutek i bezradność towarzyszą przedsiębiorcom, którzy z racji swej branży, wylosowanej do zamknięcia, stali się ofiarami braku transparentnej polityki informacyjnej rządu. 

Przyszłość mało różowa

Przygotować się musimy na efekt jo-jo zarazy, która, bo ustąpieniu kosztownej presji, zakazywaniu kontaktów, odrastać będzie w kolejnej zmutowanej odsłonie. Pogruchotały się więzi rodzinne. Przebywanie wspólne w mieszkaniach pracujących zdalnie rodziców z dziećmi zdalnie się uczącymi jest trudne i grozi konfliktami. Ograniczenie lotów i powrotów z delegacji i/lub pracy za granicą wzbudza ryzyko społecznych chorób sierocych. Znacznie wzrosła liczba prób samobójczych wśród młodzieży. 

Depresja i obniżenie poziomu nauczania jest balastem, z którym przyjdzie się nam mierzyć przez wiele lat. Brak badań przesiewowych i profilaktyki, w szczególności zaniedbania w wykrywalności początkowych ognisk nowotworów oraz schorzeń związanych z układem krążenia, otyłością prowadzącą do cukrzycy oraz zmian wątrobowych przyniesie znaczny wzrost śmiertelności i wpłynie gwałtownie na wzrost kosztów leczenia zaniedbanego zdrowotnie społeczeństwa. 

Dobry biznes

Są i głosy chwalące biznes, który raz jeszcze pokazał, że potrafi przystosowywać się do okoliczności. Praca zdalna dla wielu branż okazała się wybawieniem. Zmniejszenie obsad instytucji zbiurokratyzowanych spowoduje konieczność zmiany profilu i wyposażenia działania nieruchomości komercyjnych. Być może niechcący jesteśmy świadkami zmierzchu historii urzędników? 

Nic z pewnością nie będzie jak dawniej. Oby przed nami nie czaiła się wyłącznie pełzająca niepewność. Nawet gdy nie byliśmy przywiązani do przeszłości zaczynamy do niej tęsknić. Oglądamy się ku czasom minionym nie z sentymentu, lecz z powodu braku nadziei w przyszłości. Pojawia się strach przed szpitalem, lęk przed służbą zdrowia, powstały nie z informacji o braku kompetencji lub nagannej postawy personelu, lecz z przekonania, że system się rozregulował. Na bieżąco komentujemy chaos zarządzania kryzysem. W postawach społecznych wybija się katastrofizm, po którym pojawi się dekadentyzm, by utopić wspólnotowość w hedonizmie dni ostatnich. Lockdowny pojawiają się kołem, by niczym średniowieczna tortura obedrzeć przedsiębiorców z godności. Narasta konflikt między przedsiębiorcami a rządem. Władza działa zrywami i bez jasnego konceptu, więc może w ogóle nie wie co czyni? 

Niepewność i ciężar

Amatorszczyzna, niejasne zasady, są pożywką niepewności i obaw o przyszłość, rodzin, firm, otoczenia lokalnego, wreszcie o kształt przyszłej Polski. Kryzys nie uderza w duże korporacje i firmy z bezpieczną poduszką finansową opartą o kontakty z politykami. Władza zamykając gospodarkę uderzyła w mikro firmy, samozatrudnionych i sektor MŚP. Ciężar spadł na kreatywnych, śmiałych i pracowitym przedsiębiorców, którzy wytwarzali dobra lub świadczyli usługi w realnej gospodarce. Kryzys dotyka nie tylko branż ukaranych z powodu wdrażania pomysłu ograniczania ruchliwości i kontaktów bezpośrednich pomiędzy ludźmi. Z poziomu lokalnego widać to lepiej. Bieda zagląda wielu w oczy. Tym, którym nie jest gorzej, a nawet niekiedy, którym biznes wzrósł, spędza z oczu sen świadomość, że zrywają się łańcuchy dostaw a poziom konsumpcji i oszczędności spadnie z chwilą ograniczenia transferów tarczowych. 

Antysolidarność 

Pandemia raz jeszcze pokazała, że nie ma szerokiej społecznej empatii i społecznego solidaryzmu. Człowiek widzi siebie, swą rodzinę, bliskich. Dostrzega też transcendencję, wartości wyższe, sens życia, lecz jedynie w takim wymiarze w jakim pozycjonuje celowość życia własnego. Gdy śmierć jest niechcianym końcem, życie indywidualne, dobre i szczęśliwe, musi być argumentem ostatecznym wszelkich dysput o moralności oraz wspólnotowości.

Na przyszłość wyłania się lekcja z pandemii, do której musimy się przygotować. Czy świat ma być dla ludzi przyjazny, by byli szczęśliwi czy też będziemy go przebudowywali, by był sterowalny i bezpieczny?  Przez rok 35-milionowe społeczeństwo chroniono korzystając jedynie ze strategii polegającej na ograniczaniu kontaktów by nie prowadziły do kolejnych zakażeń.  Nawet jeśli ta koncepcja była słuszna, to z braku danych i tłumaczeń oraz z obawy o zagłodzenie i wymrożenie ludzi, ograniczenia nakładano z takim konceptem na jaki stać partyjniaków, losowo i po uważaniu. 

Niekompetenecja

Politycy pokazali i udowodnili, że nie znają i nie rozumieją gospodarki, którą chcą sterować. Zabraniając pracy, a potem rozdając na tarczy zapomogi władza pogubiła się w cerowaniu własnych wizji powiązań, naczyń i łańcuszków biznesowych. Outsourcing usług i dostaw przerósł internetową wiedzę decydentów. Wiele banknotów zrzuconych ze śmigłowca zmielił wirnik władzy, cześć spaliła się w błysku burzy i mnóstwo kasy wpadło do gapowiczów, żyjących na koszt socjalizmu. Byłaby na to zgoda, gdyby tylko tak można było uratować istnienie, istnienia ludzkie i istnienia wspólnoty. 

Niestety są i będą bankructwa, wywłaszczenia i tragedie rodzin. Zapomnieliśmy o rodzinie. Polska pocięta została płytką myślą i prymitywną reakcją na strefy, branże, statystyki, głosowania i miałkie oczekiwanie na sukces szczepienia w walce z zakażeniami. O rodzinie, o najmniejszej i najważniejszej komórce społecznej przez rok zarazy było cicho. Kto i dla kogo ma wyzdrowieć? 

Śmieszne Państwo

Głupie prawo życie zmiecie. Kreatywni przedsiębiorcy, używając forteli, obnażyli krótkowzroczność notabli wywyższonych noszeniem teczki i miałkość ich decydowania zza biurka, znawców życia po archeologii i perukarstwie. Kwiaty można było kupić na lodowisku, na stoku narciarskim odbywały się uroczystości religijne, w restauracjach spontanicznie spotykali się sympatycy partii, telewizja publiczna z kontraktowymi aktorami nadawała z wielu dyskotek co sobota, a w hotelach można było zostać testerem materaca. 

Zostało jedno. Państwo jest śmieszne i państwo to nie My. Tragifarsa. Gdy władza przywdziewa szaty okupanta to konflikt powstaniem musi się zakończyć, bo eksterminacja jednej bądź drugiej strony przerywa grę pozorów. Dywanowe kontrole służb sanitarnych i higienicznych, inspekcji pracy, straży pożarnej, nadzoru budowlanego nie spotkały się ze wsparciem społecznym i póki co nie są sanowane przez wymiar sprawiedliwości. 

Lecz uwaga. Sędziowie orzekają na korzyść przedsiębiorców walczących z głodem, póki co. Pamiętajmy kto ich utrzymuje i jak skonstruowana jest ścieżka awansu i kontroli wewnętrznej. Nie zawsze przeciwnik naszego przeciwnika jest naszym przyjacielem. O Sądy, o Trybunał Konstytucyjny, o media, o środki Funduszu Odbudowy, o władze politycy się kłócą. Kiedyś któryś z obozów wygra. Czy przegrana opozycja znajdzie sobie miejsce pracy inne niż bycie działaczem? Czy zwycięzca, szanując umowę, że kopiemy się przed kamerami a i to jedynie po kostkach się utrzyma? Jest ryzyko, będzie kolaboracja. W stanie zagrożenia wielu ludzi wybiera posłuszeństwo i przyjmuje ograniczenia oraz wyrzeczenia, do których by się wcześniej nie posunął. Gdy niezaspokojone są potrzeby niższego rzędu to potrzeba wyższego rzędu, typu prawość, dobro, solidaryzm schodzą na plan dalszy. Głodny człowiek, zziębnięty i niewyspany, w stresie, przestaje być rodzeństwem ludzkim oraz zapomina o wspólnotowości. Poddany ma pracować i od czasu do czasu głosować, utrzymując wrażenie, że jest trybikiem demokracji. 

Odszkodowań nie ma i nie będzie. Sukcesem będzie abolicja wsparć tarczowych, dla tych, którzy nie utrzymają zatrudnienia, bądź zostaną wykupieni w trakcie przestawiania zwrotnicy własności.

Rosnący ciężar

Rząd obciążył ciężarem walki z pandemią przedsiębiorców, nie wszystkich w zamyśle, jednak większość z małych i mikro, tych działających w sferze dóbr materialnych i usług zagospodarowywania czasu, co do których sfera internetowa pozostaje jedynie miejscem promocji i lokowania. Uderzenie poszło w turystykę, HORECA, Sztukę, Beauty, Transport osobowy, a uderzyło równocześnie w działalności subsydiarne, substytucyjne i uzupełniające, tz. komplementarne. 

Przejadamy zapasy, oszczędności, wyzbywając się majątku trwałego. Koszty stałe i obsługi dźwigni finansowych dożynają tych, którym zabroniono prowadzić działalność gospodarczą. Obrona miejsc pracy jest społecznie akceptowana a zapomina się o obronie firm, nawet gdy pracodawca prywatny postrzegany jest przez demokratyczną większość jako krezus, którego stać. Proszę pamiętajmy, jak było, gdy wszystko było państwowe. Małych przedsiębiorców jest kilka mionów, gdy upadnie „tylko” 20% to z rodzinami i najbliższymi współpracownikami wygenerują co najmniej milionową grupę prekariatu, biedoty, skazanej na pomoc społeczną subsydiowaną z budżetu, czyli opłacaną z pracy ludzkiej. 

Wiemy, że jest praca społecznie użyteczna, praca pozorowana, praca biurokratyczna i praca szkodliwa. Covid i to pokazał, że jest również „nie praca” – koncept dochodu gwarantowanego, obok którego musi być podarowany szeroki dostęp do korzystania, dostęp do dóbr powszechnej potrzeby i do rozrywki. Oczywiście są i myśliciele, i politycy oraz działacze chcący uwspólniać historyczne zasoby i podzielić się szczęściem tu i teraz, problem przerzucając na przyszłe pokolenia. 

Anarchia na życzenie 

Karygodnym jest dopuszczenie do rozhuśtania emocji i zezwolenie na pączkowanie desperacji wśród porzuconych przez państwo na pożarcie przez wirusa. Akcje, veto, pomagamy, otwieramy – to bunt, rozpacz, manifest przyszłego samobójcy przed gestem ostatniej woli. Niestety poza państwem będzie anarchia. Państwo, skoro ma być umową społeczną musi prowadzić dialog. Dialog pracowników z pracodawcami, dialog nie pracujących z władzą. Dialog wszystkich, a nie tylko kanapowych organizacji reprezentatywnych opłacanych z budżetu. Cenę będziemy musieli zapłaci my wszyscy, emeryci, renciści, budżetówka, pracownicy i pracodawcy, oraz co istotne, także nasze dzieci i wnuki.

Partyjni politycy bawią się z nami w ciuciubabkę w daty, w PKD, w tarcze, programy i solidarność. Oni decydują, a na nas spada odpowiedzialność – taka oto rysuje się wspólnota.

Państwo ma oręż – aparat represji i nie zawaha się go użyć. Brak subordynacji i ślepego posłuszeństwa w drodze na rzeź może zostać zakwalifikowane jako stwarzanie zagrożenia epidemicznego zdrowia i życia ludzi. Gdy powiązane to zostanie z prewencyjnym zabezpieczeniem majątku przed sankcją karną, do więzienia włącznie, stracimy sterowność państwa i wykroczymy poza bezpieczeństwo społeczne. Poleją się łzy a może i krew.

W kolejnym odcinku

Covid będzie rósł i stanie się dzieckiem, młodzieńcem, mężczyzną. Dojrzeje, zmutuje, zmężnieje i obejmie władze. Taka nasza będzie starość jaką on nam zapewni. Jeśli dzisiaj obejmiemy go troskliwym wychowaniem, wdrożymy w naszą kulturę, moim zdaniem personalistyczną, łacińską, katolicką, to przetrwamy. Zacznijmy zarazę uczyć. Nauczmy ją pisać, liczyć i czytać. Niech zacznie mówić: proszę, dziękuję, przepraszam. Duże i wspólne rośnie z autorytetu. Kultury opartej na tradycji, a nie wieców i propagandy, nam trzeba. Chyba, że jesteśmy materiałem doświadczalnym, na którym przeprowadza się przenicowanie własnościowe, motywowane strachem o wspólne dobro. Kolektywne są troski i kłopoty a indywidualna jest szlachetność. Ja nie chcę trafić do obozu Nowego Ładu.       

Witold Solski

Print Friendly, PDF & Email