Behawioryzm nieruchomości doświadczony poprzez artykuł klasyczki wyceny.

Koleżanka Ewa Kucharska – Stasiak będąc praktykującą rzeczoznawczynią majątkową, napisała publicznie dostępny artykuł pt. „Behawioralne uwarunkowania funkcjonowania rynku nieruchomości”. Ów artefakt kultury i sztuki szacunku jest zwieńczeniem misji edukacyjnej Pani Profesor, której jedną z kolejnych egzemplifikacji był wykład wygłoszony na Krajowej Konferencji Rynku Nieruchomości u schyłku minionego roku. Skoro jest popyt na klasyków i prawdy objawione to i podaż kiełkuje.

Co autorka miała na myśli zaprawdę nie wiem, a co napisała dość trudno jest odnotować. Wydziera z treści nowe. Polska szkoła wyceny kieruje się ku wiedzy ezoterycznej; zaszytym w nowomowie współczesnym wróżbiarstwie. Trudno z tezami klasyka i sternika łodzią a raczej galerą rzeczoznawstwa majątkowego polemizować, szczególnie gdy wywód jest chaotycznie osadzony w wieloznacznych i nie zdefiniowanych pojęciach jak też w sprzecznych sobie narracjach. Jak w bibliografii wskazano „pułapki myślenia” dotyczą myślenia szybkiego i myślenia wolnego. Niekiedy widzianego jako myślenie analityczne i myślenie syntetyczne. Rodzi się refleksja czy można myśleć o niemyśleniu lub nie myśleć o myśleniu? Może to wszystko jest skutkiem braku umiejętności czytania ze zrozumieniem? Jaki język taki świat. Po oznakach znaki znamy.

Gdy nie wiadomo o co chodzi przyjmijmy z roztropności i dla dobra dyskursu, że tezą i celem wypowiedzi było i jest to, co w tekście zostało pogrubione, a zatem rzućmy się wspólnie w wir zabawy intelektualnej. Czym innym jest błąd poznawczy a czym innym poznanie błędu.

„człowiek nie zachowuje się racjonalnie, jego decyzje nie są oparte na rachunku ekonomicznym”

Autorka wywodzi zatem, że człowiek a i to wydaje się iż każdy z nas zachowuje się nieracjonalnie czyli zamiast kierować się rozumem daje się powodzić swą zwierzęcością, instynktem, emocją a w szczególności mitycznymi siłami i uwarunkowaniami sterującymi ludzkością od zewnątrz i od wewnątrz. Nie wiemy czy przywołany fragment jest zdaniem współrzędnym, logicznie opartym na wynikaniu bądź z zaszytym uzasadnieniem, czy też jest to prostacka wyliczanka mająca epatować czytelnika erudycją pisarza. Skoro jednak człowiek nie decyduje w oparciu o analizę nakładów powiązanych z planowanymi celami i wyznawanymi preferencjami to pozostaje ufać naukowcom, że polska rzeczoznawcza szkoła ekonomii zakłada animację działań rynkowych poprzez światło wiedzy płynącej z kaganka kuli magicznej.

Ludzkość kultury helleńsko rzymskiej jak też innych wielkich cywilizacji, nawet jeśli nie każdy z jej członków potrafi podać definicję, jednak w życiu szanuje podstawowe aksjomaty ekonomii – sztuki roztropnego gospodarowania dostępnymi sobie zasobami, niekiedy definiowanymi z użyciem pojęcia „dobra”. Czyż dla Was każde takie same dobro nie jest bardziej cenne dzisiaj aniżeli w przyszłości? Czyż dla Was każdy taki sam nakład nie jest bardziej dokuczliwy dzisiaj aniżeli ten sam wymagany do wykonania w przyszłości? Jeśli tak to dostrzegacie prawo preferencji czasowej.

„podstawą podejmowania decyzji są nie tylko czynniki ekonomiczne, lecz kompilacja czynników ekonomicznych, socjologicznych i psychologicznych”

Powyższy wniosek autorka wywiodła z własnych wyobrażeń o „strukturze rewolucji naukowych”. Paradygmat to wzór, inaczej model. Paradygmat jako pojęcie warto stosować w kontekście książki Thomasa Kuhna a i to w perspektywie modelu nauki, która ma moc wyjaśniania rzeczywistości. Teoria, jak mawiał pozytywista Popper, nie jest tautologią gdy może zostać sfalsyfikowaną. Jestem osobą małej wiary i lichego ducha takoż nie doszukuję się złotego Grala krynicy wiedzy w twierdzeniach jakoby ludzkość decydowała w oparciu o własną wiedzę o zasadach gospodarowania, produkcji, dystrybucji, wymiany dóbr – czyli ekonomię z uwzględnieniem każdorazowo uwarunkowań życia jednostki w grupie, ściślej w społeczeństwie oraz z uznaniem przez każdą ze stron wymiany, konsekwencji własnych odrębności i odmienności w perspektywach zindywidualizowanej psychiki ludzkiej. Nie kupuję tej narracji gdyż jest ona pusta poznawczo a postmodernistyczne amalgamaty nauk, bez precyzji wspólnego języka symboli, tworzą wyłącznie tombak wiedzy. Niestety nie z artykułu, ale jednak coś niecoś wiemy. Ludzie, przynajmniej ich znakomita większość, kieruje się własną skalą preferencji. Co się wykłada, że jedne dobra cenimy bardziej od innych a przekonanie socjalistów jakoby wszyscy homo sapiens mieli jednakie wybory póki co nie zostało doświadczalnie wykazane. Co ciekawe ale i budujące hierarchie ulegają zmianom zarówno pod wpływem otaczających interakcji ze środowiskiem, społeczeństwem, kulturą jak też z uwagi na własne zindywidualizowane życie osobiste. Jedni wolą jabłka bardziej niż gruszki, inni wolą gruszki bardziej od śliwek a nie przedkłada to się na powszechną i stałą preferencję jabłek nad śliwkami. Co więcej nawet gdy wolimy jabłko od gruszki wcale nie z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością możemy stwierdzić, że wolimy tonę jabłek nad tonę gruszek. Wielcy myśliciele ekonomii subiektywną teorię wartości dla początkujących wykładali na przykładach worków ziarna i koni wprowadzając w rozważania wartość wymiany. Zainteresowanych odsyłam do hasła prawa malejącej użyteczności krańcowej, które to laikom jawi się jako „heurystyka” obserwacji tłumaczącej stan, w którym gdy przybywa tego samego dobra to każda kolejna jednostka zwiększenia stanu posiadania coraz mniej cieszy. „Świat nie jest taki zły, świat nie jest wcale mdły, niech no tylko zakwitną … „ Otóż gdy człowiek wolący jabłka spotka człowieka wolącego gruszki to z korzyścią dla obu mogą zamienić się swoimi kolejnymi jednorodnymi owocami. Dzięki prawu użyteczności i skali preferencji na wymianie – handlu pomiędzy sobą skorzystają obaj. Współpraca, handel i podział ról w społecznej siatce produkcji jest relacją zwycięstwa – zwycięstwa czyli zysku dla obu stron. Literatura opisuje a życie zna przypadki gdy ludzie wymieniają się różnymi dobrami i nawet czas jest towarem a pieniądz także ma swoją cenę i wartość [sic! cena i wartość wymiany nie zawsze jeden ma desygnat]. W powyższej perspektywie nie sposób pojąć przesłanek autorki artykułu broniącej tezy jakoby nic co ludzkie nie było Jej jasne a każdym z uczestników rynku żądzą nieokiełznane emocje i ekonomiczna tabula rasa?

„Człowiek nie jest w stanie zapanować przed stosowaniem skrótów myślowych, dzieje się to bowiem automatycznie bez naszej woli.”

Niniejszym daje kłam powyższej myśli autorki. Przyznaję automatycznie i bezwiednie niejako, bez woli dania złego świadectwa, powstała w mej jaźni ikona idei – o czym prawi kakofonia użytych przez profesora uniwersytetu, w różańcu słownej modlitwy o objawienie prawdy, wytartych ze znaczenia frazesów. Z wydartych z kontekstu słów i znaczeń wyłoniła się wizja. Szło zatem o to by, przytoczyć znaki klucze z przeczytanej książki a zrozumienie pozostawić bardziej dociekliwemu słuchaczowi, który zaklęty ma zostać różdżką z argumentu z nazwisk beneficjentów nagrody wynalazcy prochu.

Prawdy szukajmy w źródłach. Zaprawdę warto przeczytać książkę Kahnemana ze zrozumieniem. Z przykrością jednak trzeba skonstatować, że nie ma w niej prostych rozwiązań i standardów pozwalających być mądrym inaczej, przynajmniej bez osobistego wysiłku intelektualnego.

Fragment wypowiedzi autorki, w którym przywołując pojęcie kotwicy by opowiedzieć a zarazem wytłumaczyć, lichość prognoz wartości generowanych przez rzeczoznawców majątkowych, jest tak piękny jak i równocześnie naiwny, zaprawdę godzien zapoznania się. W podanym aspekcie nie mamy do czynienia z przenikaniem się światów, świata decyzji analitycznych podejmowanych przez rozum w przestrzeni języka naturalnego i symbolicznego w opozycji bądź precyzyjniej w uzupełnieniu do sfery decyzji intuicyjnych, emotywnych czyli tych odnoszących się do zakotwiczenia człowieka w presji decydowania kompulsywnego z użyciem scenografii języka symboli bądź przynajmniej niejako wywiedzionej z platformy platońskiej wizji pieczary zmysłów. Rzeczoznawcy majątkowi mają jedynie i aż opisać warunki kształtowania się cen na rynku nieruchomości. W zdecydowanej większości gdy zlecający zasugeruje im wartość nie mamy do czynienia z błędem poznawczym kotwicy lecz z prymitywnym konformizmem by nie użyć definicji postawy sprzedawczyka.

„człowiek jako istota odczuwająca emocje nie jest w stanie dokonać obiektywnej oceny, której oczekuje od niego rynek.”

Od chwili gdy uczelnie wyższe finansowane są przez państwo nauka akademicka schlebia ludowemu poczuciu prawdy. Mamy zatem powtarzając za Tischnerem powyższe prawdy nie przywołując przymiotów ostatecznej z prawd. Skoro doświadczenie życiowe autorki wypowiedzi, wsparte Jej wiedzą i kulturą wysoką wyzuwa człowieka z emocji, bądź przynajmniej oskarża Go o elementy człowieczeństwa w nim drgające z jednej strony. Z drugiej zaś strony personifikuje i indywidualizuje na obraz i podobieństwo sieć rynku przywołując w nim Golema wszechświata a wszystko to zanurzone w sosie paki prymatu ilości i wielkości nad jednostką, to czy możemy oczekiwać wyjaśniania czegokolwiek? Semiotyka odszukuje znaczenia. Hermeneutyka odszukuje i objaśnia znaki. Kryptologia odkrywa szyfry. Jednakże tylko przypadkiem nowo mowa i ezoteryczny kalejdoskop cytatów cokolwiek w dyskurs wnosi. Nawet gdy przypadkowo zauważy się korelację to drodzy ceniący wartości czytelnicy pamiętajcie, że nie zawsze z korelacją powiązany jest związek przyczynowo – skutkowy. Dla precyzji omijamy pomieszanie przyczyny ze skutkiem powstałe poprzez niewtajemniczenie w znaczenie relacji interpretatora. Dla obrazu. Prawdą jest, że bogaci ludzie jedzą mniej wieprzowiny (zróżnicowanie diety) w relacji do ludzi uboższych. Wniosek i wynikanie jakoby nie jedzenie wieprzowiny było przyczyną bogactwa nigdy nie będzie prawdziwy nawet mimo to, że da się ekonometrycznie, z dużej ilości obserwacji, obliczyć wynik uzasadnienia tego twierdzenia. Czytać każdy może pisać zaś trochę lepiej lub trochę gorzej. Miejmy nadzieję, że nie jest to kolejna próba przykrycia nieudolności wyceniających. Behawioryzm w wycenie może i powinien być wykorzystywany jako wskazówka, że istotą jest zachowanie uczestników rynku lokalnego a badać zależności, prawidła i motywatory rzeczoznawca musi poprzez doświadczenie interpretowane jako rozumne uczestnictwo. Prostymi słowy standardowe badanie preferencji uczestników dla odkrycia cech i atrybutów cenotwórczych powinno dotyczyć rozmów i ankietowania tych z graczy, którzy bądź to sprzedają bądź kupują na regionalnym rynku. Rozpytywanie wśród pośredników, koleżeństwa wyceniających czy też egzegeza własnych wyobrażeń dają fałszywy obraz świata nieruchomości. Problemem powszechnie zauważanym w polskiej szkółce szacowania jest pisanie prawd objawionych a wydłubanych z własnego wadliwie czującego nosa czy też mądrości powstałych pod własnym dużym palcem w bucie jako zauważonych na rynku. Fałsze owe są dość łatwe do obalenia jednak zdolność ta dostępna jest jedynie tym z pełnomocników, którzy mają dostęp do bazy danych transakcji rynkowych. Istotnym kłopotem jest jednak kreowanie rzeczywistości w operatach szacunkowych. Czy zdaniem czytelnika powyższej recenzji słusznym jest gdy biegły opisują lokalny rynek wtłacza w oszacowanie przesłanki, zależności czy informację, które nie są dostępne w czasie rzeczywistym prawdziwych uczestników rynku stawających do aktów kupna – sprzedaży za własne prawdziwe pieniądze. Pytanie owo dalece wykracza poza ramy intelektualne artykułu koleżanki Ewy Kucharskiej Stasiak a ponadto było już w przeszłości przez nas omawiane podczas z jednego ze szkoleń.

Print Friendly, PDF & Email